Po debacie prezydenckiej

To była bardzo dziwna debata. Jak można było dobrać to biało-czerwone tło, od którego tak łatwo dostać oczopląsów? Jak można było wybrać model debaty, w którym nie ma miejsca na interakcję kandydatów?

Dobór pytań był tego rodzaju, żeby sprawić trudność Rafałowi Trzaskowskiemu. Ten jednak, pomimo, że był nieco spięty, dał sobie radę odpowiedzieć na pytanie w taki sposób, żeby nie odpowiedzieć.

Choć pytania same w sobie były idiotyczne, jak np. o przygotowanie do religii w szkole albo o akceptację obowiązkowych szczepień przeciwko koronawirusowi.

Miałkość tej debaty była przemożna. Pewien powiew świeżości znieśli do niej Tanajno i Stanisław Żółtek, którego wypowiedź o menelowym+ przejdzie do historii.

Zaskakująco dobrze wypadł Robert Biedroń, który miał w sobie dużo luzu, podobnie jak Jakubiak i Bosak. Ta ostatnia dwójka wypowiadała się chyba najlepiej pod względem spójności, kontaktu z pytaniem oraz próby nawiązania do wypowiedzi lub osobowości innych kandydatów.

Kosiniak miał kwestie zbyt wyuczone, co sprawiało wrażenie pewnej sztywności.

Ostatecznie, trzeba stwierdzić, że był to show dość marnej jakości. Z perspektywy widza razić musiało przede wszystkim tendencyjne przygotowanie pytań, żeby uderzyć w jednego kandydata. To w sumie wystarczający powód, żeby głosować za kimkolwiek, tylko nie za kandydatem, który stoi za tą tzw. publiczną telewizją.

Strajk nauczycieli

Mamy do czynienia z rozgrywką polityczną, szantażowaniem dziećmi, pada wiele słów i wiele różnych zarzutów z każdej strony.

Skoro jest tak super…

Prawda jest jednak taka, że od trzech lat słyszymy jak to Polska się świetnie rozwija, jak pokonujemy kolejne rekordy wzrostu i ściągalności podatków, jak to wszystko jest super, kolejna nadwyżka budżetowa itd. Tymczasem wiele grup społecznych pracuje za marne pieniądze. Wiele grup społecznych jest zapomnianych przez rząd. Rząd, który wykazuje się daleko idącą arogancją i który jest głuchy na głos różnych grup, które niekoniecznie są dla partii rządzącej istotne, jeśli chodzi o wybory.

Przywrócić godność

Zarobki niektórych z grup, np. pracowników sądów czy nauczycieli naprawdę wołają o pomstę do nieba. Nie może być tak, że nauczyciel zarabia na rękę 2-3 tysiące złotych, no może 4 tysiące (nie wiem, czy to możliwe i jak to dokładnie wygląda). Koledzy, z którymi kończył studia pracują w korporacji albo jako przedstawiciele handlowi i zarabiają kilkanaście tysięcy złotych. Nie jest to zdrowa sytuacja. Należy temu zawodowi przywrócić godność! Strajk to jedyny sposób. Niestety rząd patrzy tylko na to, jak wydawać pieniądze, żeby zapewnić sobie poparcie w wyborach. Brak jest myślenia przyszłościowego, myślenia o przyszłych pokoleniach, tych, które są teraz w szkołach, tych które pójdą do szkół za 10 lat. Kto je będzie uczył? Ludzie, którzy wybiorą zawód nauczyciela, ponieważ nie mieli lepszych perspektyw, czy ludzie, którzy wybiorą ten zawód, ponieważ można godnie dzięki temu zarobić i godnie żyć?

Nie ma innego sposobu, trzeba strajkować i ten strajk popierać.